Robert i Ewelina

To miał być mój ostatni dzień na eDarling. Mało osób wzbudziło moje zainteresowanie, otrzymywałam praktycznie zerowe reakcje na wysłane uśmiechy oraz sporadyczne odpowiedzi na wiadomości. Powiedziałem sobie, że rano dzwonię i rezygnuję z Konta Premium oraz kasuję mój profil na eDarling.

Sprawy jednak potoczyły się zupełnie inaczej… Tego samego dnia około godziny 21 otrzymałem od niej uśmiech, a kilka minut później wiadomość. W sumie rozmowa poprzez portal nie trwała zbyt długo, bo już prawie po godzinie od otrzymanego od niej uśmiechu umówiliśmy się na następny dzień na spotkanie w cztery oczy. Na zdjęciu profilowym wyglądała przeciętnie (wybacz Kochanie), ale stwierdziłem, że skoro chce się spotkać, to czemu nie.

Jadąc na spotkanie, tuż przed, usłyszałem w słuchawkach – „What the hell are you waitin’ for?!?!”

Czekałem na Nią tam, gdzie się umówiliśmy, mając w komórce ustawione Jej zdjęcie tak, aby było łatwiej mi ją poznać. Podeszło do mnie moje ucieleśnienie ideału kobiecości. Wyglądała zupełnie inaczej, niż na zdjęciu – usłyszałem tylko: „Cześć, Ewelina jestem…”

Ledwo mi przeszło przez usta „cześć”. Powiem wprost – zaparło mi dech w piersi. Do tego ten nieśmiały całus w policzek na powitanie. Coś, czego się nie spodziewałem.

Rozmowa przy kawie trwała, według mnie, bardzo krótko – niby ponad 2 godziny, a wydawało się, że to tylko kilka minut. Oczywiście wymieniliśmy się numerami i obiecaliśmy sobie, że porozmawiamy następnego dnia i umówimy się na następne spotkanie. Po tym pierwszym odprowadziłem Ją pod dom. Już wiedziałem, że jeżeli będzie chciała, to nie oddam Jej nikomu. Kiedy zadzwoniłem do niej po pracy, tak około 17, powiedziała do mnie: „Już myślałam, że nie zadzwonisz”.

Kilka dni później, będąc w Parku Ujazdowskim, wtórując do słów Marka Grechuty, śpiewając zadałem pytanie „Będziesz moją Panią” – zgodziła się i mam szczerą nadzieje, że na tym nie koniec.

śpiewając zadałem pytanie „Będziesz moją Panią” – zgodziła się i mam szczerą nadzieje, że na tym nie koniec…